Włoskie trzy dni naszej wyprawy spędzamy w liguryjskim Camogli. Od zeszłego roku prawie nic tu się nie zmieniło. Jest pięknie jak zawsze. Zegar na wierzy co kwadrans odmierza leniwie płynący czas. Z turystycznych stateczków płynących z Genui do Portofino lub CinqueTerre i zawijających do tutejszego portu, o tej porze roku nie wylewa się już tłum turystów. Każdy dzień zaczynamy długo celebrowanym śniadaniem w porcie i obserwowaniem rybaków. Dziś, dodatkową atrakcją, co ściągnęło także tłumek gapiów, był połów ośmiornicy (tuż przy nas, na żyłkę z haczykiem), a następnie jej "widowiskowe" oprawianie. Później odbywamy obowiązkowe spacery (dzisiaj do klasztoru San Rocco z którego na zdjęciach widać panoramę Camogli), plażowanie (słońce w Ligurii rozpala się po dwunastej), na zakończenie dnia odwiedzając zaprzyjaźnione od lat z Antkiem i Mundkiem osterię Xodo i pub La Mancina.
Ewa Brzezińska
mojebostony@icloud.com