Z Brukseli na południe Francji zrobiliśmy prawdziwy Tour de France,, grubo ponad 1300 km. Wyruszyliśmy w niedzielny poranek i pierwszy etap zakończyliśmy w okolicach małej miejscowości Parigny, na północ od Lyonu. Zapowiadało się romantycznie, nocleg w Le Château d'Ailly, wspaniałym zamku otoczonym 80 hektarową posiadłością. A skończyło prawie wakacjami z duchami. Byliśmy jedynymi gośćmi w podupadłej posiadłości, przygniecionej kurzem i pokrytej pajęczynami. Wieczoru nie osłodziła nam nawet kolacja w oberży w miejscowości Villerest ad Loarą, nad sztucznym jeziorem w miejscu spiętrzenia tej rzeki. Było trochę jak w naszym Czorsztynie, tylko nie tak ładnie, a wiadomo że trochę robi dużą różnicę. Ogólnie nocleg i okolica okazały się wielkim klopsem. No ale w myśl zasady co nas nie zabije to nas wzmocni, rano otrzepaliśmy się z kurzu i pajęczyn i wystartowaliśmy do drugiego etapu - nad Lazurowe Wybrzeże. Tym razem wybraliśmy miejsca nam już znane z pięknymi widokami - Cap Antibes. No i było znacznie lepiej chociaż dzień okazał się trudny ze względu na upały i tłum ludzi na plaży. Ratowaliśmy się kąpielą w morzu. Bardzo przyjemny okazał się natomiast wieczór w potarganej nieszczęściami Nicei. Spędziliśmy go w przemiłym towarzystwie Steph, Freda oraz GI i wesołego Rocka !
Ewa Brzezińska
mojebostony@icloud.com